Fabuła całkiem przyjemna, ale największe wrażenie robi alpejskie budownictwo: dom, w którym toczy się większość akcji, ma ściany o grubości kilku centymetrów, żadnego wiatrołapu, pojedyncze szyby w oknach (przynajmniej jedno i tak jest zwykle otwarte na oścież) i chyba żadnego ogrzewania prócz kominka - rozpalonego tylko raz, bardziej dla nastroju niż z potrzeby. W tych okolicznościach trudno się dziwić, że i bohaterowie okazują się bardziej zahartowani od mieszkańców Syberii i za dnia opalają się nieomal na golasa, a po zmroku paradują (również poza domem) najczęściej w bieliźnie albo szlafrokach. Czapki z głów! (co też skądinąd czynią).